16 Niedziela Zwykła – (Mt 13, 24-43)
Praktycznie każdy z nas ma tendencje do wydawania zbyt pochopnych osądów. Lubimy rolę sędziego. Nawet, gdy nie znamy okoliczności i kontekstu danej sytuacji, często mówimy: Mnie się wydaje; ja to bym zrobił lepiej; jak on mógł; dlaczego ona tak głupio postąpiła; ja na jego miejscu zrobiłbym to inaczej; trzeba jej powiedzieć, żeby się opamiętała.
W naszych sercach często budujemy prywatne sądowe gmachy. Zatrudniamy tam siebie i stajemy się sędziami bez kompetencji. Brak dowodów, ale wyrok zapadł. A co na to Bóg? Bóg jest przede wszystkim obrońcą. On stara się w każdej sytuacji bronić człowieka. Największym dowodem na to jest krzyż. Jezus, który był bez grzechu, przyjął na siebie wszystkie konsekwencje naszych grzechów. Właśnie taki jest nasz Bóg.
Dzisiejsza Ewangelia wzywa do tego, abyśmy unikali pozornych osądów. Owszem, mamy prawo nazwać zło, złem, ale czym innym jest definitywny osąd osoby. Bóg nienawidzi grzechu, ale kocha grzesznika, dlatego pozwala chwastom rosnąć ramię w ramię z wyborną pszenicą. Nawet najbardziej zachwaszczone serce może w ostatnich sekundach życia zawołać: Boże miej litość dla mnie grzesznika! Przykładem jest Dobry Łotr. Znajdował się w sytuacji po ludzku beznadziejnej, a jednak to do miłosierdzia należało ostateczne słowo.
Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serce moje, według serca Twego.